29 lutego 2012

84th Academy Awards :)

„And the Oscar goes to…”

Co roku pod koniec lutego cały świat zamiera w oczekiwaniu na te słowa. Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej przyznawane są od 1929 roku i obecnie są uznawane za najbardziej prestiżowe, mimo tego, że dotyczą głównie kinematografii amerykańskiej.


W tym roku postanowiłam wygrać z moją sennością i obejrzeć galę na żywo. Już na dzień dobry pojawiły się trudności – w Polsce transmisję emitował Canal+, którego nie posiadam, a oficjalna emisja na stronie telewizji ABC nie była dostępna poza granicami Stanów Zjednoczonych. Na szczęście z pomocą przyszli dobrzy internauci, którzy udostępnili w sieci oba live streamy : )
Tradycyjnie transmisję poprzedziły wywiady z gwiazdami, przeprowadzane na czerwonym dywanie. Standardowym pytaniem było „Kto zaprojektował Twój dzisiejszy strój?”. Moim skromnym zdaniem najpiękniej wyglądały Natalie Portman  i Gwyneth Paltrow. Z mężczyzn z kolei zdecydowanie najprzystojniejsi byli: „mój” Robert Downey Jr. oraz George Clooney.



Oglądając galę miałam trzy „osobiste priorytety”: nadzieja na jak najwięcej statuetek dla Dziewczyny z tatuażem, trzymanie kciuków za film Agnieszki Holland oraz oczekiwanie na wręczanie statuetki przez RDJ’a. Pierwszy został częściowo spełniony (tylko jeden Oscar), na drugim się zawiodłam, ale za to ostatni nadrobił wszystkie straty ;)

Komentować wyników nie chcę, bo nie uważam się za osobę wystarczająco do tego kompetentną. Ale o samym wydarzeniu, które miało miejsce w Kodak Theatre muszę opowiedzieć! Po pierwsze – Billy Crystal. Powrócił jako prowadzący Oscarów i jego come back był w naprawdę świetnym stylu. Galę rozpoczął krótki film z jego udziałem, w którym m. in. był całowany przez George’a Clooney’a czy też wcielał się w postaci z filmów. Jako „mistrz ceremonii” sprawdził się doskonale, był zabawny i charyzmatyczny :)

W roli wręczających statuetki najlepiej sprawdziła się Robert Downey Jr. w duecie z Gwyneth Paltrow (tak, Robercie, warto było dla Ciebie czekać do 4 nad ranem!) oraz Emma Stone w towarzystwie Bena Stillera. Pierwsza para weszła w swoje role z Iron Man’a, więc na scenie widzieliśmy bardziej Tony’ego Starka i Pepper Potts niż RDJ’a i Gwyneth. Aktor, wchodząc majestatycznie na scenę, oznajmił swojej towarzyszce, że kręci film dokumentalny pt. The Presenter, po czym wtrącał się w jej wypowiedzi, sugerując, że są nudne. Gwyn na szczęście silną kobitką jest i potrafiła ustawić Roberta do pionu ; )


Duet Stone – Stiller rozbawił obecnych w Kodak Theatre (i tych przed telewizorami też!) do łez. Młoda aktorka podkreślała swoje wielkie podekscytowanie tym, że może wręczać statuetkę. Jej przerysowana rola była genialna! Nie dopuszczała swojego partnera do głosu, co chwilę powtarzając jakie to wspaniałe, cudowne, jaki to zaszczyt ;) Stiller wydawał się być niewzruszony i lekko poirytowany zachowaniem Emmy. Lecz wszyscy doskonale wiemy, że była to doskonale zaplanowana, mistrzowska gra!


Cóż, pisać na temat rozdania Oscarów mogłabym jeszcze długo, ale chyba nie o to chodzi. Starałam się Wam przedstawić fragmenty dla mnie najważniejsze i mam nadzieję, że będziecie mieli szansę znalezienia w Internecie nagranej gali i obejrzenia jej samemu. I choć nie wypoczęłam jeszcze do końca i boli mnie kręgosłup, to warto było siedzieć do godziny 5 rano w poniedziałek! :)

Pisklu

3 komentarze:

  1. BEN Stiller a nie BILL...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błąd z pośpiechu, dzięki za zwrócenie uwagi - poprawione :)

      Usuń
  2. Nie zawiodłam się na Tobie:)) notka świetna ;p a Twój Robert był rewelacyjny :D lubię Twój styl pisania :))

    OdpowiedzUsuń