21 lipca 2014

No przecież ja się wykończę nerwowo!

...powiedziałam pewnego pięknego czerwcowego dnia. Jak się okazało - napisanie i obronienie pracy magisterskiej to nie jest taki "mały pikuś" i niestety potrafi napsuć bardzo dużo nerwów. A jeśli ktoś nastawia się na to, że będzie miło i przyjemnie, to ostrzegam, że czasami wcale a wcale tak nie jest ;)

Na początku musimy wybrać promotora i temat, który nas interesuje. I tutaj potknęłam się o pierwszą kłodę - USOS wyrzucił mnie z mojej upatrzonej grupy, bo miałam za niską średnią na wyznaczoną ilość miejsc. Tak więc tym oto sposobem pisanie mojej wymarzonej magisterki odeszło bezpowrotnie do krainy marzeń. Co dalej? Grupa seminaryjna, która z pozostałych wydaje się najmniejszym złem. W moim przypadku trafiło na seminarium "Literatura dziecięca i młodzieżowa" - bo przecież to nie może być nic trudnego, prawda? No i właściwie nie było, ale profesor będący naszym promotorem okazał się hm...trochę marudny. Ustalenie tematu poprzedzone było wieloma dyskusjami i stanowczym trzymaniem się swojej wizji. Uparłam się na bajkach terapeutycznych (skoro już nie mogłam pisać "logopedycznej" pracy, to chciałam chociaż jakiś jeden element terapii przemycić do tego, co napiszę) i mimo niechęci mojego promotora, udało mi się. Lecz jak na filologa przystało, miałam się na ich skupić głównie z perspektywy literaturoznawczej. Okej - pomyślałam - przecież jakoś dam radę...

...i było całkiem fajnie, póki miałam przed sobą jeszcze duuuuużo czasu. Pisałam jeden rozdział na semestr, powoli, bez spiny. Aż minęły prawie dwa lata, do ostatecznego terminu letniej obrony został około miesiąc, a mi brakowało 1,5 rozdziału, wstępu, zakończenia i bibliografii. Do tego jeszcze uwagi promotora, że to, to i to do poprawy, a najlepiej to jeszcze skorzystać z tej, tej i tej książki - więc heja w maraton po bibliotekach i heja piszemy od nowa niektóre fragmenty! (Tutaj nieopisanie wielka okazała się pomoc pani z biblioteki w moim rodzinnym mieście, która zamiast na regulaminowy miesiąc to wypożyczała mi książki na pół roku albo dłużej <3)  Z ostatnimi fragmentami  magisterki umówiłam się z promotorem na kontakt mailowy, bo szybciej i wygodniej. I tak by zapewne było, gdyby odpisywał od razu, a nie prawie po tygodniu. Tak więc mając odpowiedź w nocy z wtorku na środę, wprowadziłam wszystkie poprawki i w środę rano pognałam na konsultacje upewnić się, że mogę drukować i oprawiać pracę - a do obrony pozostało 8 dni...


Z błogosławieństwem promotora pognałam do punktu ksero, wydrukowałam 3 egzemplarze, oprawiłam w okładki o odpowiednim, wymaganym przez wydział niebieskim kolorze, zapłaciłam majątek (75 złotych ;_________;) i pognałam do dziekanatu. Tam złożyłam pracę, wydałam kolejny majątek na dyplom (60 złotych ;____;), pani Ola wrzuciła moją pracę w AntyPlagiat i kazała się po nią zgłosić następnego dnia. I tu zaczął się cyrk na kółkach, bo ten @#%*$(#)#! program wykrył w mojej pracy plagiat. Gdzie? W tekstach źródłowych, które zamieściłam w aneksie do pracy i opatrzyłam odpowiednimi przypisami. Ale to nieważne! Bo przecież ich fragmenty znalazły się na stronach internetowych jakichś przedszkoli itp. i to jest ewidentna kradzież. Poczułam nóż na gardle - został tydzień do obrony, następnego dnia ostatni raz miała pojawić się na uczelni pani dziekan, a bez niej i zaświadczenia od promotora praca nie mogła zostać zarejestrowana. No to postanowiłam czekać trzy godziny na konsultacje pana profesora, ale duuużo wczesniej dostałam z dziekanatu telefon, że już jest na uczelni i żeby go łapać. Zaświadczenie załatwiłam, a pani Ola obiecała, że całą resztą już się zajmie - łącznie z dostarczeniem pracy promotorowi i recenzentowi. I tu muszę stwierdzić, że są jeszcze na tym świecie panie z dziekanatu przyjazne studentom! :)

Minął tydzień, nadeszła obrona, dużo nerwów, pytania momentami totalnie niezwiązane z pracą i wywołujące pustkę w głowie. Ale jakoś to poszło i od kilku dni jestem (nieco tym wszystkim znerwicowanym) magistrem filologii polskiej z oceną dobrą na dyplomie. Tylko teraz... co dalej? ;)


~ Pisklu

30 komentarzy:

  1. Oszalałaś, jeden rozdział na semestr, hahah :D kiedy mi brakowało 1,5 rozdziału, wstępu, spisu rysunków zakończenia i bibliografii do obrony miałam 5 dni :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u nas Waks nam truł, że po rozdziale na zaliczenie semestru, no to pisałam dla świętego spokoju - bo i tak mi marudził ciągle przy moim temacie xD

      Usuń
  2. O matko, ale miałaś przygód z tą pracą! Całe szczęście wszystko skończyło się dobrze! Gratuluję obrony:*
    Www.llealicious.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, czy wytrzymałbym taki stres. Mam nadzieję, że w przyszłości podołam temu i nie będę miał wielkich problemów z napisaniem i obronieniem pracy magisterskiej. Gratulacje.

    www.trysiu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluje osiągnięcia tytułu magistra :)
    sama nie dawno się broniłam i na szczęścia mam już za sobą obronę i to całe zamieszanie za sobą :)
    Gratuluję i życzę udanego odpoczynku :)
    Pytaniem "co dalej" na razie nie zaprzątaj sobie główki- na to przyjdzie czas :)
    buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, to także gratulacje, skoro też już masz to za sobą :)
      Fakt, teraz trzeba trochę odpocząć, a potem zacząć szukać jakiejś roboty ^^

      Usuń
  5. o mój boże ale się namęczyłaś strasznie współczuje .. Ale ważne że napisałaś
    co powiesz na wspólną obs ? http://livka-livs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie bardzo podobnie ;) Zaliczenie na semestr obowiązkowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję osiągnięcia! <3

    http://itsalreadydoesntmatterbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, że się obroniłaś ;)
    Było przy tym tyle przygód...

    esiabloguje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj przygód i nerwów ^^ Ale najważniejsze, że zdążyłam jeszcze w lipcu i nie musiałam czekać do września :)

      Usuń
  9. Gratuluję obrony:-)
    Dziękuje za odwiedziny :-)

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. To na prawdę miałaś nie lada stres z tą pracą. I nawet nie wiedziałam, że taki majątek trzeba na nią wydać. Ale koniec końców udało Ci się, więc gratulację. ;D
    Zaobserwowałam, licze na rev ;))
    wykrzycztoszeptem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że również obronę magistra mam już za sobą :)
    Tobie gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna obrona ;)

    http://itsalreadydoesntmatterbooks.blogspot.com/ <<< Zapraszam; za obserwację i zadanie pytania w komentarzu do ostatniego posta wypromuję twojego bloga w następnym poście ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałaś mnóstwo przeszkód, ale sobie poradziłaś. Gratulacje! :*
    Ja też obserwuję :)

    lookmagiclife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie najtrudniejsze jest to "co dalej". Ja już się nad tym zastanawiam rok :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najfajniej byłoby znaleźć pracę "w zawodzie" - jakieś wydawnictwo czy coś, ale chyba czarno to widzę ;P

      Usuń
  15. gratuluję obrony i w sumie chciałabym być już na Twoim miejscu bo wybieram się na ten sam kierunek co Ty tylko,że przede mną jeszcze maturka :) wydaję mi się,że na metce (zaklejonej jest cena 89,90 oraz (odpowiadam Ci tu ponieważ u mnie na blogu nie mogę odpowiadać na komentarze) +dodaję Cię do obserwowanych

    www.klauddkablog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po wszystkich latach studiów i egzaminach, to aż tęskniłam za maturą :P Ale sama zobaczysz, jak szybko te 5 lat do magistra zleci ^^

      Usuń
  16. gratuluję obrony! :)
    ja nie wyobrażam sobie, jak za półtorej roku będę miała pisać prace inżynierską, chyba się powieszę :D a co dopiero z wybraniem specjalizacji... pewnie i tak znowu zostawię wszystko na ostatnią chwilę... :D

    obserwuję;)
    http://finewhatev.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz jak szybko to 1,5 roku zleci, a robienie wszystkiego na ostatnią chwilę - cóż, to już chyba leży w naturze studenta :D

      również dodajemy do obserwowanych :)

      Usuń
  17. o jej pracy co nie miara, przeszkody i trudności zawsze są jakieś
    na szczęście przez wszystko udało się przebrnąć :) gratuluję naprawdę
    ciężko mi sobie siebie wyobrazić z magisterką :D co dalej? coś się trafi!
    teraz po stresach i nerwach należy się odstresować i zrelaksować :)
    pozdrawiam cieplutko miśku ;*
    ayuna-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń