24 stycznia 2015

And PARTY and BULLSHIT - czyli dlaczego kluby to nie miejsce dla mnie

Nie tak dawno byłyśmy (Pitta i Mart) w klubie. Impreza zacna. The Bangers. Klub Czekolada. Sopot. Miasto imprez, szaleństwa, pijaństwa i rozbijania się samochodem po Monciaku.

fot: https://www.facebook.com/CzekoladaSopot


Godzina 22:30. Wjechałam do Sopotu. Znam trochę okoliczne miejsca gdzie można zostawić auto. Około 15 minut krążyłam po okolicznych parkingach, uliczkach, placach w poszukiwaniu miejsca. Czy wszyscy się nagle umówili, że sobotę wieczór jadą na imprezę samochodem?! Przecież są skmki! Alkohol się pije! Po co to komu? Są pewne wyjątki, które są akceptowalne - przemieszczanie się z koncertu do klubu by zdążyć na czas (czyt. Pitta).

Po tym jak już udało się spotkałam się z Mart i Jej współlokatorem - Krzysztofem, w Krzywym Domku. Do Czekolady droga bliska, a ogrzać się trzeba. W Czekoladzie bardzo miło nas powitano, dano opaski i lecimy z imprezą! Górny parkiet należał do Bangersów. I przy okazji do kilkudziesięciu osób, które tam się przewijały.

Naprawdę lubię kluby, ale jak mnie w nich nie ma. Dlaczego?

1. Pojawiają się ludzie podobni do kogoś kogo znasz.
Tak. Miałyśmy taką zacną historię. Tańcujemy, fajnie jest, DJ Kocurr i DJ Macu rozkręcają imprezę. Tomek Torres szaleje na bębnach. Niedaleko nas klon pewnego znanego YouTubera. Twarz podobna, włosy krótsze (za czasów kiedy prostownicy używał, a nie bawił się w Wodeckiego), biała koszula ala Włodek. Wszystko się zgadza. Poza tym, że według zeznań "oryginalnego" Włodka - było to nie możliwe, ponieważ był z żoną akurat w Berlinie.

2. Pojawiają się ludzie, których miałaś okazję poznać i choćbyś nie ważne jak chciała - nie da się przywitać.
To też historia z życia wzięta. Mocno po północy. Mart szturcha mnie by pokazać mi, że pojawił się jakiś ciekawy ciemnoskóry osobnik. Po jakimś czasie pojawił się On twarzą na linii mojego wzroku. Miałam okazję poznać raz jednego czarnoskórego obywatela, mieszkającego w Trójmieście więc zaczęłam rozkminiać czy to nie On. Niestety, nie mam aż takiej pamięci do twarzy, ale kiedy się uśmiechnął od razu wiedziałam, że to ten sam człowiek. Cóż. Przecież nie podejdziesz w takiej sytuacji do człowieka i nie zaczniesz Mu tłumaczyć skąd się znacie, bo zwyczajnie i tak Cię nie usłyszy. Bez sensu.

3. Pojawiają się tzw. "królowie parkietu".
Pod tym określeniem czai się wszystko. Kolesie z alkoholem w dłoniach, którzy nie interesują się tym, że to nie tylko ich kawałek podłogi i obok też są ludzie. Typki, których żona raz wypuściła na miasto by poszaleli z kolegami i obmacują wszystko co mają pod ręką. Dziewczyny, które machają rękami na prawo i lewo. Przepychający się co chwila, bo drinka postawili obok konsolety DJa. Generalnie wszyscy Ci, których nie obchodzi nic poza ich własną uciechą. 

4. Drogo. Drożej. Najdrożej.
Rozumiem, że wysublimowane drinki muszą swoje kosztować. Ba! Do klubu gołodupce nie przychodzą. Umiejscowienie klubu też musi kosztować. Tylko potem się dziwić, że w klubie się pojawiają tylko Ci co srają kasą przez co mają potem nos wyżej niż swoje IQ. Wiem, nie ma co generalizować. Są też kluby tańsze - studenckie. To zależy po co do klubu chce się przyjść. Tak czy inaczej - czasami taniej napić się w domu (jeśli masz taką potrzebę), niż wyjść do ludzi. 

5. Syndrom dnia następnego.
Nie chodzi tu o upojenie alkoholowe i znany niektórym niechlubny przyjaciel kac. Tylko o zarwaną nockę. Chyba zwyczajnie już jestem za stara na to. Kolejny dzień wyrwany z kalendarza. Może gdyby organizm zahartować i katować takim życiem dzień w dzień to by się przyzwyczaił i nie reagował aż tak. Ale czy to się opłaca?

Żeby nie było, że walę same minusy. Są też plusy takich miejsc! Możesz poznać nowych ludzi (np. fajnych tancerzy, którzy ruszają się tak...tak...po prostu TAK). Możesz posłuchać naprawdę fajnej muzyki (polecam z całym sercem The Bangers!). Możesz zwyczajnie spotkać się ze znajomymi, potańczyć i zapomnieć o codzienności. 

Pewnie wyszłam na zrzędliwą starą babę, która nie umie się bawić. Wręcz przeciwnie - umiem się bawić, ale nie potrzebuję do tego nic poza fajnym towarzystwem. A jakie Wy macie na ten temat zdanie? Jesteście raczej typem klubowiczki czy domowniczki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz