Na początku musimy wybrać promotora i temat, który nas interesuje. I tutaj potknęłam się o pierwszą kłodę - USOS wyrzucił mnie z mojej upatrzonej grupy, bo miałam za niską średnią na wyznaczoną ilość miejsc. Tak więc tym oto sposobem pisanie mojej wymarzonej magisterki odeszło bezpowrotnie do krainy marzeń. Co dalej? Grupa seminaryjna, która z pozostałych wydaje się najmniejszym złem. W moim przypadku trafiło na seminarium "Literatura dziecięca i młodzieżowa" - bo przecież to nie może być nic trudnego, prawda? No i właściwie nie było, ale profesor będący naszym promotorem okazał się hm...trochę marudny. Ustalenie tematu poprzedzone było wieloma dyskusjami i stanowczym trzymaniem się swojej wizji. Uparłam się na bajkach terapeutycznych (skoro już nie mogłam pisać "logopedycznej" pracy, to chciałam chociaż jakiś jeden element terapii przemycić do tego, co napiszę) i mimo niechęci mojego promotora, udało mi się. Lecz jak na filologa przystało, miałam się na ich skupić głównie z perspektywy literaturoznawczej. Okej - pomyślałam - przecież jakoś dam radę...
...i było całkiem fajnie, póki miałam przed sobą jeszcze duuuuużo czasu. Pisałam jeden rozdział na semestr, powoli, bez spiny. Aż minęły prawie dwa lata, do ostatecznego terminu letniej obrony został około miesiąc, a mi brakowało 1,5 rozdziału, wstępu, zakończenia i bibliografii. Do tego jeszcze uwagi promotora, że to, to i to do poprawy, a najlepiej to jeszcze skorzystać z tej, tej i tej książki - więc heja w maraton po bibliotekach i heja piszemy od nowa niektóre fragmenty! (Tutaj nieopisanie wielka okazała się pomoc pani z biblioteki w moim rodzinnym mieście, która zamiast na regulaminowy miesiąc to wypożyczała mi książki na pół roku albo dłużej <3) Z ostatnimi fragmentami magisterki umówiłam się z promotorem na kontakt mailowy, bo szybciej i wygodniej. I tak by zapewne było, gdyby odpisywał od razu, a nie prawie po tygodniu. Tak więc mając odpowiedź w nocy z wtorku na środę, wprowadziłam wszystkie poprawki i w środę rano pognałam na konsultacje upewnić się, że mogę drukować i oprawiać pracę - a do obrony pozostało 8 dni...
Z błogosławieństwem promotora pognałam do punktu ksero, wydrukowałam 3 egzemplarze, oprawiłam w okładki o odpowiednim, wymaganym przez wydział niebieskim kolorze, zapłaciłam majątek (75 złotych ;_________;) i pognałam do dziekanatu. Tam złożyłam pracę, wydałam kolejny majątek na dyplom (60 złotych ;____;), pani Ola wrzuciła moją pracę w AntyPlagiat i kazała się po nią zgłosić następnego dnia. I tu zaczął się cyrk na kółkach, bo ten @#%*$(#)#! program wykrył w mojej pracy plagiat. Gdzie? W tekstach źródłowych, które zamieściłam w aneksie do pracy i opatrzyłam odpowiednimi przypisami. Ale to nieważne! Bo przecież ich fragmenty znalazły się na stronach internetowych jakichś przedszkoli itp. i to jest ewidentna kradzież. Poczułam nóż na gardle - został tydzień do obrony, następnego dnia ostatni raz miała pojawić się na uczelni pani dziekan, a bez niej i zaświadczenia od promotora praca nie mogła zostać zarejestrowana. No to postanowiłam czekać trzy godziny na konsultacje pana profesora, ale duuużo wczesniej dostałam z dziekanatu telefon, że już jest na uczelni i żeby go łapać. Zaświadczenie załatwiłam, a pani Ola obiecała, że całą resztą już się zajmie - łącznie z dostarczeniem pracy promotorowi i recenzentowi. I tu muszę stwierdzić, że są jeszcze na tym świecie panie z dziekanatu przyjazne studentom! :)
Minął tydzień, nadeszła obrona, dużo nerwów, pytania momentami totalnie niezwiązane z pracą i wywołujące pustkę w głowie. Ale jakoś to poszło i od kilku dni jestem (nieco tym wszystkim znerwicowanym) magistrem filologii polskiej z oceną dobrą na dyplomie. Tylko teraz... co dalej? ;)
~ Pisklu
Oszalałaś, jeden rozdział na semestr, hahah :D kiedy mi brakowało 1,5 rozdziału, wstępu, spisu rysunków zakończenia i bibliografii do obrony miałam 5 dni :D
OdpowiedzUsuńNo u nas Waks nam truł, że po rozdziale na zaliczenie semestru, no to pisałam dla świętego spokoju - bo i tak mi marudził ciągle przy moim temacie xD
UsuńO matko, ale miałaś przygód z tą pracą! Całe szczęście wszystko skończyło się dobrze! Gratuluję obrony:*
OdpowiedzUsuńWww.llealicious.blogspot.com
Nie wiem, czy wytrzymałbym taki stres. Mam nadzieję, że w przyszłości podołam temu i nie będę miał wielkich problemów z napisaniem i obronieniem pracy magisterskiej. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńwww.trysiu.blogspot.com
Gratuluje osiągnięcia tytułu magistra :)
OdpowiedzUsuńsama nie dawno się broniłam i na szczęścia mam już za sobą obronę i to całe zamieszanie za sobą :)
Gratuluję i życzę udanego odpoczynku :)
Pytaniem "co dalej" na razie nie zaprzątaj sobie główki- na to przyjdzie czas :)
buziaczki :*
Oooo, to także gratulacje, skoro też już masz to za sobą :)
UsuńFakt, teraz trzeba trochę odpocząć, a potem zacząć szukać jakiejś roboty ^^
o mój boże ale się namęczyłaś strasznie współczuje .. Ale ważne że napisałaś
OdpowiedzUsuńco powiesz na wspólną obs ? http://livka-livs.blogspot.com/
jasne, dodałyśmy do obserwowanych :)
UsuńU mnie bardzo podobnie ;) Zaliczenie na semestr obowiązkowe ;)
OdpowiedzUsuńPan...tfu, promotor każe - student robi ;P
UsuńGratuluję obrony . pozdrawiam K.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńGratuluję osiągnięcia! <3
OdpowiedzUsuńhttp://itsalreadydoesntmatterbooks.blogspot.com/
dzięki dzięki! :)
UsuńSuper, że się obroniłaś ;)
OdpowiedzUsuńByło przy tym tyle przygód...
esiabloguje.blogspot.com
Oj przygód i nerwów ^^ Ale najważniejsze, że zdążyłam jeszcze w lipcu i nie musiałam czekać do września :)
UsuńGratuluję obrony:-)
OdpowiedzUsuńDziękuje za odwiedziny :-)
Pozdrawiam :-)
To na prawdę miałaś nie lada stres z tą pracą. I nawet nie wiedziałam, że taki majątek trzeba na nią wydać. Ale koniec końców udało Ci się, więc gratulację. ;D
OdpowiedzUsuńZaobserwowałam, licze na rev ;))
wykrzycztoszeptem.blogspot.com/
Cieszę się, że również obronę magistra mam już za sobą :)
OdpowiedzUsuńTobie gratuluję :)
dziękujęęę :)
UsuńŚwietna obrona ;)
OdpowiedzUsuńhttp://itsalreadydoesntmatterbooks.blogspot.com/ <<< Zapraszam; za obserwację i zadanie pytania w komentarzu do ostatniego posta wypromuję twojego bloga w następnym poście ;)
Miałaś mnóstwo przeszkód, ale sobie poradziłaś. Gratulacje! :*
OdpowiedzUsuńJa też obserwuję :)
lookmagiclife.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńWłaśnie najtrudniejsze jest to "co dalej". Ja już się nad tym zastanawiam rok :P
OdpowiedzUsuńNajfajniej byłoby znaleźć pracę "w zawodzie" - jakieś wydawnictwo czy coś, ale chyba czarno to widzę ;P
Usuńgratuluję obrony i w sumie chciałabym być już na Twoim miejscu bo wybieram się na ten sam kierunek co Ty tylko,że przede mną jeszcze maturka :) wydaję mi się,że na metce (zaklejonej jest cena 89,90 oraz (odpowiadam Ci tu ponieważ u mnie na blogu nie mogę odpowiadać na komentarze) +dodaję Cię do obserwowanych
OdpowiedzUsuńwww.klauddkablog.blogspot.com
Po wszystkich latach studiów i egzaminach, to aż tęskniłam za maturą :P Ale sama zobaczysz, jak szybko te 5 lat do magistra zleci ^^
Usuńgratuluję obrony! :)
OdpowiedzUsuńja nie wyobrażam sobie, jak za półtorej roku będę miała pisać prace inżynierską, chyba się powieszę :D a co dopiero z wybraniem specjalizacji... pewnie i tak znowu zostawię wszystko na ostatnią chwilę... :D
obserwuję;)
http://finewhatev.blogspot.com/
Zobaczysz jak szybko to 1,5 roku zleci, a robienie wszystkiego na ostatnią chwilę - cóż, to już chyba leży w naturze studenta :D
Usuńrównież dodajemy do obserwowanych :)
o jej pracy co nie miara, przeszkody i trudności zawsze są jakieś
OdpowiedzUsuńna szczęście przez wszystko udało się przebrnąć :) gratuluję naprawdę
ciężko mi sobie siebie wyobrazić z magisterką :D co dalej? coś się trafi!
teraz po stresach i nerwach należy się odstresować i zrelaksować :)
pozdrawiam cieplutko miśku ;*
ayuna-chan.blogspot.com